Znane amerykańskie korporacje kilka lat temu prowadziły w swoich biurowcach chillout room, czyli strefę dedykowaną relaksowi. Czy takie rozwiązanie rzeczywiście się sprawdza i jak je urządzić?
Chillout room, czyli pomieszczenie w którym można na chwilę odetchnąć i zregenerować siły w ciągu dnia pracy to niezwykle pożądana rzecz w firmie. Ośmiogodzinne siedzenie przed komputerem z krótką przerwą na lunch wpływa nie tylko na zdrowie fizyczne człowieka (problemy z kręgosłupem czy wzrokiem) ale również psychiczne.Trudno bowiem wymagać od pracownika 100% koncentracji przez cały dzień. Wedle amerykańskich badań, chwilowe oderwanie się od komputera i biurka wpływa niezwykle korzystnie na wydajność pracownika, pozwalając mu na naładowanie akumulatorów na kilka kolejnych godzin pracy.
Chillout room musi mieć zgoła odmienny wystrój od tego panującego w biurze i nie być jego integralną częścią. Z założenia pracownik ma tutaj przyjść i zregenerować siły, a widok na biurko i komputer, w którym czeka sterta e-maili raczej relaksacji się nie przysłuży. Powinien być za to wyposażony w miękkie kanapy, fotele (w tym także te posiadające funkcję masażu) lub poduszki do siedzenia na podłodze, które nie tylko pozwolą większej liczbie osób przebywać w danym pomieszczeniu ale także nadadzą mu domowy i przytulny charakter.
Można w nim umieścić telewizor, przed którymi idealnie sprawdzi się tak zwany fotel piłka. Warto także zastanowić się nad stołem do ping ponga, piłkarzykami czy bilardem. Nie bez znaczenia jest także kolorystyka. Jeżeli całe biuro urządzono w sterylnych jasnych kolorach, w pokoju odpoczynku warto postawić na żywe odcienie, kierując się psychologią koloru. W chillout room świetnie sprawdzi się kolor zielony, który relaksuje i odpręża, pobudzający twórczo pomarańczowy lub wywołujący radość kolor żółty.